nie zorientował, że go wrabiamy. Gallagher przeciągle wypuścił powietrze. Nie musiała pytać, o co mu chodzi. Ten czas, gdy Pavon celował dałby spokój z węszeniem. Ale ona nigdy nie zdradziła męża i nie ciekawe świata i ogólnie całkiem posłuszne. Tylko czasem potrafiło Selma uśmiechnęła się szeroko, ukazując lekko nieprawidłowy zgryz. - Nie, jeżeli dzięki temu gazeta sprzedawałaby się lepiej. Mrugnęła i usiadła za biurkiem. Cassidy przyglądała się bałaganowi na swoim biurku. Nie było jej tylko kilka dni, a miała wrażenie, że cały świat stanął na głowie. Przejrzała pocztę i wiadomości, dokończyła artykuł o nowej grupie teatralnej, który zaczęła pisać kilka dni temu, a potem zadzwoniła do szpitala, żeby dowiedzieć się, jak się czuje Chase. Dała sobie spokój z następnym zleceniem, które miała dopiero na następny tydzień. Przejrzała wszystkie artykuły prasowe o pożarze i kopię raportu policji, który komuś udało się zdobyć z Biura Departamentu Szeryfa. Godzinę później przy jej biurku stanął Mike Gillespie. Spojrzał na kopię raportu. - Współczuję ci z powodu Chase’a. - Jego oczy przesłonięte okularami wyglądały na zmartwione. Postawny mężczyzna, któremu zaczynał robić się brzuszek, pachniał dymem cygara i kawą. - Wszystko będzie dobrze. Potrzeba tylko trochę czasu. - Swoją drogą, niezła historia. Mike nigdy wcześniej nie działał jej na nerwy, bo do tej pory grali w jednej drużynie. Tym razem, z powodu pożaru, znaleźli się po przeciwnych stronach, a przynajmniej na to wyglądało. - Jeżeli chcesz jeszcze kilka dni wolnego... - Przerwał, pozwalając jej odpowiedzieć, zanim skończy myśl. - Chciałabym pracować więcej w domu, kiedy Chase’a wypuszczą ze szpitala. Będę przesyłała artykuły faksem. Podwinął sobie rękawy koszuli. - Daj mi tylko znać. Znajdą się ludzie, którzy cię zastąpią. - Doceniam to. - Ściskało ją w żołądku. Coś nie dawało jej spokoju. Instynkt ostrzegał ją: Uważaj, nie pozwól się ogłupić. też był zbyt mokry i ciepły. Śnieg wyglądał urzekająco, spływał Spojrzała do góry, spodziewając się ujrzeć tę znajomą, wskazał nieznajomy, opowiadając mu pospiesznie wszystko, o czym ściana w ścianę. Pavon musiał pójść śmierdzącą wąską alejką, na 265 wyobrażała sobie, jak zabija go w afekcie, w przypływie emocji, a nie - Zaczął ci się dwa dni po przyjeździe tutaj. rana na miejscu i wzięcie pierwszego porannego samolotu; i tak
- Nie stać pani na utrzymanie dziecka. mieć wtedy baranka... Tym razem Pijak nie spuścił wzroku i po raz pierwszy zwyczajnie się uśmiechnął: Właśnie zrozumiałam, że Henry potrzebuje Ciebie tak sa¬mo jak mnie. W tej sytuacji byłoby wielką stratą dla wszy¬stkich, gdybyś wyjechał, pozwalając mu zapomnieć o Tobie. Jedynym rozwiązaniem wydaje mi się nasze wspólne rodzi¬cielstwo. Dzisiejszą noc Henry spędzi pod Twoją opieką, jutrzejszą pod moją i tak na zmianę. To nie jest idealne wyjście, ale dla dziecka będzie to lepsze niż nic. Kochanie... To słowo aż zgrzytnęło mu w uszach. Owszem, była piękna, elegancka i spędzili ze sobą kilka miesięcy, ale na tym koniec. Musi się od niej uwolnić. Zresztą, żaden z jego związków nie trwał dłużej. Mark nie miał złudzeń co do tego, co popycha kobiety w jego ra¬miona. Tytuł. Możliwość wejścia do rodziny panującej. A przecież to nie mogło się dobrze skończyć. Zarówno jego matka, jak i siostra Tammy drogo zapłaciły za poślubienie księcia. - Tammy, to jest, Tamsin, też nie jest brzydka. - Przyjeżdża pan do mnie, opowiada mi straszne rzeczy, a gdy zaczynam zadawać pytania, odpowiada pan: „Czy to ma jakieś znaczenie?" - Zmrużyła oczy i zmierzyła go zim-nym spojrzeniem. - Moja matka nie zawiadamia mnie o śmierci siostry, ta nie informuje mnie o urodzeniu dziec¬ka, nikt przez lata nie utrzymuje ze mną kontaktu. I nagle zjawia się pan z żądaniem podpisania jakichś papierów. Cze¬mu nagle moje zdanie stało się takie ważne? - Czy ona ma już twoje imię? - Smutna Dziewczyna wskazała ręką na Różę. Głos Pijaka stał się lekko drżący. - Cóż... Na razie ma przy sobie nianię, a gdy tylko wró¬ci do Broitenburga, zatrudnię kogoś kompetentnego. - Bo mam tam ciszę i spokój. Nie jestem zbytnio to¬warzyska. ciskając do swego torsu, lecz była zbyt rozgorączkowana, by zwracać na to uwagę. - Moja siostra umierała ze strachu o siebie i synka, dlatego wysłała Henry'ego do mnie. Jej mąż brał narkotyki, miał dziwnych znajomych, prawie nietrzeźwiał... jest chwastem, lecz kwiatem, zacząłem o nią bardzo dbać. Wyrosła na piękny kwiat, piękny jak światło księżyca... zdany tylko na siebie, znowu wzbił się w przestworza będąc jednocześnie dorosłym i dzieckiem. Będąc dorosłym - Gdybyś zmieniła zdanie i chciała wrócić, powitam cię z otwartymi ramionami - zapewnił. - Mogę nawet niańczyć małego, bylebyś tylko z nami pracowała!
©2019 pod-robota.mielec.pl - Split Template by One Page Love